- raz w życiu pojechałem w podróż z walizką, ale spacer przez 20 kwartałów wyłożonych maleńkimi płyteczkami chodników Barcelony wspominam jako koszmar. Walizka niestety również bez szwanku z tego nie wyszła
- kiedy ruszałem w moją pierwszą podróż autostopem, plecak był ogromny (55 lub 60-litrowy) napakowany na maksimum i niewygodny
- gdy K. zobaczyła mnie po raz pierwszy nieco się przestraszyła... i to co wspomina dziś to "ale ty miałeś ogromny plecak"
- kiedy rok póżniej planowaliśmy już wspólnie pojechać wspólnie do Norwegii na dwa tygodnie, mój w pełni spakowany plecak ważył 22 kg... chyba całe szczęście, że wyjazd zakończył się już na rogatkach Poznania
- podczas dwóch podróży do Maroka nasze plecaki były zawsze pełne, choć nie było w nich np. namiotu. Za pierwszym razem trzeba nawet było pozbyć się jednego ze śpiworów, aby zrobić miejsce dla nowokupionych rzeczy
- do Tajlandii pakowanie było względnie łatwe - bez namiotu i śpiworów ani ciepłych ubrań, ale trzeba było być przygotowanym na ukąszenia, malarię itp.
- w Japonii podobnie, liczyliśmy na cywilizowany nocleg, szybki transport Shinkansenem i rozsądne temperatury
- w Bułgarii wystarczyły nam małe plecaczki, ale kiedy się ma gwarantowany transport i nocleg, nie potrzeba wiele
- na autostopowym wyjazd do Słowenii udało nam się spakować w mały i duży plecak oraz namiot oddzielnie - bagaż mógłby być lżejszy, ale musieliśmy mieć ze sobą laptopa ze względu na to, że po powrocie jechaliśmy bezpośrednie na kurs do Warszawy
...w Chile i Argentynie mieliśmy być bite cztery tygodnie, ponadto planowaliśmy jeździć czasem stopem, być może wypożyczyć samochód i pomieszkiwać w namiocie. Temperatury miały się wahać między -10 a +30 stopni, więc w skrócie... trzeba było być gotowym na wszystko. I tu musieliśmy się mocno skupić na pakowaniu.
Nasze pakowanie wygląda zawsze mniej więcej tak samo:
- Tak na kilka dni przed wyjazdem w pokoju stawiamy dwa wiklinowe kosze, do których wrzucamy różne rzeczy, które wydaje nam się, że dobrze byłoby wziąć. Jeden kosz na ubrania, drugi na inne rzeczy.
- Przez kolejne dni dorzucamy do tych koszy wszystko co nam przyjdzie do głowy (i jest rozsądne), ewentualnie spisujemy na kartce to, co trzeba dokupić lub spakować na końcu.
- Kiedy orientujemy się, że rzeczy jest już zbyt wiele, dorzucamy jeszcze kilka ;)
- Dzień - dwa dni przed wyjazdem zaczynamy przerzucać rzeczy z kosza do plecaków, usuwając zbędne przedmioty lub szukając mniejszych/lżejszych zamienników.
- Dzień przed wyjazdem pakujemy się ostatecznie.
Oto kilka gadżetów i rozwiązań, które znacznie ułatwiły nam naszą ostatnią podróż, pozwoliły na sprawniejszą obsługę bagażu, a przede wszystkim obniżenie jego rozmiarów i wagi:
Małe/lekkie przydatne gadżety:
- superlekkie ciepłe kurtki (np. Uniqlo) - zajmują mniej więcej tyle miejsca co ręcznik turystyczny, a przy ubraniu doskonale trzymają ciepło i pozwalają przetrwać nawet mróz
- cienkie nieprzemakalne i wiatroodporne kurtki przeciwdeszczowe (nie chińskie foliówki, ale normalne kurtki), które również da się zwinąć w małą kulkę
- szybkoschnące ręczniki z mikrofibry
- elektronika - cała nasza elektronika zmieściła się do woreczka śniadaniowego (nie licząc aparatu, jednak ten też mieści się spokojnie w kieszeni kurtki).
- kilka kart SD (w zależności od tego jak dużo zdjęć ktoś lubi robić
- smartfon z WiFi i GPSem
- dodatkowa bateria do smartfona
- kabel USB do ładowania smartfona z odpinaną wtyczą - można go ładować wtedy nie tylko z gniazdka, ale też z komputera w kafejce internetowej bądź w samochodzie
- aparat fotograficzny na akumulatorek - teoretycznie aparat na baterie byłby lepszy, bo nie trzeba się martwić, że nie będzie gdzie naładować baterii, ale:
- paluszki bardzo szybko wyczerpują się w niskich temperaturach
- są ciężkie, a aparat zwykle potrzebuje aż 4 sztuki naraz
- w miejscach turystycznych (np. Angkor) są bardzo drogie
- jeśli są tanie, to zwykle są to podróbki lub wytrzymują zaledwie kilka minut (rekord to jedno włączenie aparatu!)
- zużyte trzeba gdzieś wyrzucić
- dodatkowy akumulatorek do aparatu
- ładowarka do akumulatorka do aparatu
- czytnik kart na USB
- pendrive
- zwykły, zapasowy, telefon wraz z ładowarką
- przejściówki do wtyczek (więcej o przejściówkach w sekcji o zamiennikach
- rozgałęźnik - najlepiej malutki rozchodzący się na 3 strony (czasami w hostelu lub na polu namiotowym jest tylko jedno gniazdko do dyspozycji), nam udało się znaleźć taki mały i zgrabny (na zdjęciu jego wielkość w porównaniu z kalkulatorem) z trzema dziurkami (po wymontowaniu uziemiania z chilijskiego rozgałęźnika)
- kuchenka - wystarczy malutki składany palnik, do którego w każdym większym lub turystycznym mieście można kupić dokręcany kartusz z gazem
- kawałek żyłki (ok. 1.5m) do wieszania prania (nam przydała się również jako uchwyt do pudła) i kilka drewnianych (może nieco cięższe niż plastikowe, ale zdecydowanie trudniej je połamać) spinaczy
- sztućce - plastikowy łyżko-widelec i metalowy kombi-sztuciec całkowicie wystarczą dla dwóch osób. Metalowy jest konieczny, jeśli chce się np. mieszać gorące jedzenie.
- termoaktywna bielizna - co jak co, ale nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że dwie pary majtek i trzy pary skarpetek mogą wystarczyć na cały miesiąc (oczywiście przy codziennym praniu)
- igła i dwa metry nitki nawinięte na małą karteczkę - bo zawsze w końcu coś się gdzieś rozpruje
Zamienniki:
- torba podręczna - zamiast brać dodatkowy plecak na bagaż poodręczny (do samolotu) lub bagaż dzienny (np. podczas chodzenia po mieście czy wypadu w góry) skorzystaliśmy z torby na namiot. Gdyby namiot zostawić w torbie byłby nieściśliwą nieporęczną bryłą, która albo zajmowałaby pół plecaka albo trzebaby było ją nosić oddzielnie. My podzieliliśmy namiot na część lekką (tropik) i ciężką (cała reszta) i popakowaliśmy do plecaków. W takim układzie tropik, śledzie i rurki od stelażu praktycznie nie zajmowały miejsca (kilka razy nawet nie mogliśmy ich znaleźć w plecaku, tak sprytnie się ukryły!), jedynie nieco usztywniona podłoga zajmuje miejsce. Torba z namiotu natomiast ma optymalną wielkość, aby włożyć do niej najpotrzebniejsze rzeczy, wziąć ją na ramię lub ubrać jak plecak na plecy, a w zatłoczonych miejscach trzymać przed sobą
- zapałki / zapalniczki - łatwo zamakające zapałki i zapalniczkę, w której zawsze może skończyć się gaz najlepiej zastępuje krzesiwo:
- lekkie
- poręczne
- bezpieczne - można je wszędzie wnosić (do samolotu, muzeum itp.)
- wtyczki-przejściówki "na cały świat" - zamiast nich najlepiej zabrać niewielkie pojedyncze przejściówki:
- w razie czego można je ze sobą łączyć (np. nasza łądowarka do aparatu sprowadzona z Japonii ma tyczkę japońską, więc żeby ją podpiąć w Polsce już potrzebujemy do niej przejściówki)
- pasują do wszystkich wtyczek
- są bardzo poręczne
- są pojedyncze, a więc jeśli masz 3 urządzenia do podpięcia możesz je podpiąć jednocześnie w kilku gniazdkach
- są bardzo tanie (ok. 5pln za sztukę)
- grube przewodniki i mapy - z których i tak zwykle się nie korzysta. Najlepiej zabrać jedną porządną mapę, a mapki pojedynczych map, adresy miejsc do odwiedzenia i informacje znalezione w internecie najlepiej wydrukować. Wtedy po odwiedzeniu konkretnego miejsca niepotrzebne kartki można wyrzucić, przez co z czasem ich szybko ubywa lub - co praktyczniejsze - używać ich pisząc na nich nazwy miejscowości, kiedy łapie się stopa
- naczynia biwakowe - poza malutkim blaszanym kubkiem (0.3l) wzięliśmy tylko biwakowy aluminiowy garneczek, który:
- jest bardzo lekki
- kiedy jest w plecaku można włożyć do niego sporo drobiazgów (krzesiwo, spinacze, korkociąg, sztućce), przez co nie zajmuje praktycznie miejsca
- można przerobić wedle uzania - ja zrobiłem w pokrywce dziurę, w krórą wkładamy na czas używania grubą śrubę - dzięki temu pokrywka zyskuje uchwyt, a także sprawuje się później jako talerz lub jako sitko (po wyjęciu śruby)
- taśma duct tape - zamiast brać cały rulon taśmy z grubą tekturową i nieporęczną szpulą wystarczy nawinąć ok.2 metry taśmy luzem, a wtedy zajmuje ona tyle co pudełko zapałek
- łańcuch i kłódka - zamiast grubego łańcucha i ciężkiej kłódki do zabezpieczenia bagażu czy szafki wystarczy cienki łańcuch i mała kłódeczka - jeśli ktoś zamierza coś ukraść to prawdopodobnie i tak ma sprzęt wystarczający do przecięcia lepszych zabezpieczeń
- pudełka z lekarstwami - zamiast pudełek wystarczy jeden woreczek, do którego wrzucimy listki z tabletkami (tylko tyle tabletek ile będzie potrzebne), słoiczek z kapsułkami (jako listek zajmują mnóstwo miejsca)
- tabletki na gorączkę, grypę i ból gardła - zamiast nich lepiej wziąć małą buteleczkę własnoręcznie zrobionego propolisu - działa o wiele skuteczniej i szybciej
- otwieracze do butelek - butelkę z kapslem mozna otworzyć nawet kluczem, dlatego nie ma potrzeby zaśmiecać tym bagażu. Można wziąć ze sobą prosty korkociąg (sam korkociąg z drewnianą poprzeczną rączką), chociaż mi zdarzyło się raz otwierać wino długopisem... z powodzeniem!
- światło - zamiast dużych latarek mała lekka czołówka z pewnością wystarczy
- śpiwory - zamiast dwóch grubych śpiworów wystarczy w zupełności jeden - jeśli jest wytarczająco duży, dwie osoby naszej postury spokojnie się w nim zmieszczą. Natomiast drugi śpiwór - lekki i cienki - wielkości ręcznika turystycznego - przydaje się idealnie jako prześcieradło (kiedy pościel w hostelu jest brudna) lub jako ręcznik plażowy
Sposób pakowania:
- plecak lekki (dla żony), w którym są jedynie ubrania, tropik od namiotu, mała parasolka itp. [ok. 7-8 kg]
- plecak ciężki (dla męża) - sprzęt kuchenny, stelaż namiotu, jedzenie i inne ciężkie rzeczy) [max 11-12 kg]
- torba podręczna:
- lekkie kurtki
- bieżące mapki
- ciasteczka na awaryjny głód
- aparat fotograficzny
- elektronika (zapasowe karty SD i baterie)
- 1-2 małe butelki wody
- saszetka na szyję - dokumenty, karty SD zapełnione zdjęciami
- udało nam się uniknąć obwieszania plecaków od zewnątrz, tzn. nawet przy maksymalnym zapakowaniu plecaków nie trzeba było wieszać śpiworów ani nawet karimaty z zewnątrz
- duże pamiątki (obrazy, poduszki, ubrania, naczynia, paczki herbaty) kupiliśmy pod koniec podróży i spakowaliśmy do zwykłego sztywnego kartonu po oleju (40x30x30), który wzięliśmy z supermaketu; zamiennie można kupić tzw. ruską torbę - koszt również niewielki
- niepotrzebne rzeczy z portfela zostawiamy w domu - zamiast czterech kart do bankomatu wystarczą z pewnością tylko dwie, karta na stołówkę, siłownię, a nawet karta dawcy też za granicą się nie przydadzą
- kiedy pakujemy rzeczy do małych woreczków, po ich zawiązaniu spokojnie można odciąć całą górną część woreczka - i tak zwykle po otwarciu już nie będą potrzebne
Co moglibyśmy wziąć dodatkowo:
- mała świeczka/znicz jako romantyczny dodatek do kolacji na polu namiotowym
- kabelek pozwalający na podpięcie czytnika kart lub pendrive'a do smartfona - przydałby się, gdy chcieliśmy zgrać muzykę od kierowcy naszego autobusu. Koszt to kilkanaście złotych.
- wtyczka samochodowa na USB
- czarna taśma "izolacyjna" - do obklejenia znaków firmowych na aparacie, żeby mniej rzucał się w oczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz