środa, 27 lutego 2013

Znow w drodze, po drogach polskich. Jestesmy wszedzie. Wczoraj pokonalismy okolo 700km w 12 godzin. Stwierdzilismy ze jestesmy juz za starzy na stopa.
W piatek ostateczne starcie

sobota, 23 lutego 2013

dużo godzin jazdy i spokój (prawie)

Mamy nadzieję, że uda nam się dokończyć sprawy niedokończone. To co dla nas jest najważniejsze jest stanem istniejącym, a nawet urzędowym. Tego będziemy się trzymać.

Ogólnie w drodze spędziliśmy wczoraj trochę czasu. Zahaczając o dawną stolicę Polski. W pociągu i samochodzie byliśmy od 8:30 do 0:30 dnia kolejnego.
Najpierw pojechaliśmy do mojej miejscowości, gdzie zjedliśmy obiad przygotowaną przez mamę (jakieś 15 minut) potem przesiedliśmy się do samochodu brata i tak do 19:00 jechaliśmy, potem szybki spacerek po Starym Mieście i kolejny pociąg.
Mamy dość myślenia i ustalania. Skupimy się na robieniu zaproszeń i ich wręczaniu.
Najgorszy jest ten stan oczekiwania.

czwartek, 21 lutego 2013

niby nic a jednak

Nie macie pojecia jak sie teraz czuje. Czuje sie po pierwsze przesladowana, po drugie wlaczyl mi sie tryb: "przetrwanie, ocalenie za wszelka cene". Ten tryb dziala mobilizujaco i dotyczy tylko wydarzen ostatecznych, roztrzygajacach o zyciu. Dzialaja  wszystkie moje zmyslu. Jestem czujna.
Nie podejrzewalam, ze kiedykolwiek w zyciu bede musiala tlumaczy sie z wlasnej wiary i za nia placic. Strefa przesladowan byla od naszego bylego kraiku na innym kontynencie. Daleko i bezpiecznie. Nie prawda! Jest tuz w poblizu. Czai sie cichutko, bez spektakularnych porwan, mordow. Bez nabijania na pal, bez walk z lwami. Mysle ze czai sie prawie niezauwazalnie ale skutecznie.
Taki maly diabelek. 

środa, 20 lutego 2013

Za oknem sypie snieg a nam zachcialo sie jezdzic stopem. W piatek mimo ze mamy wolne to nie bedziemy odpoczywac. Z rana probujemy wydostac sie stad, odebrac po drodze twingusia, potem pojechac nim do mojego domu a potem przesiasc sie do auta mojego brata i jechac dalej, wysiasc i wieczorem podjechac stopem. Troche to skomplikowane, ale damy rade!
Na szczescie sprawy zwiazane z protokolem przedslubnym sie troszke rozwiazaly. W poniedzialek podejdziemy do ksiedza juz w rodzinnej parafii R. Dopelnimy papierkowych koscielnych formalnosci!

Ja postanawiam walczyc z portalem spolecznosciowym, zagladania codziennie i ograniczam sie do poczty e-mail.Probuje zmusic sie do nauki jezyka codziennie, codziennie cos tam. Bo w polowie kwietnia mialabym pisac egzamin!

niedziela, 17 lutego 2013

Wszystko na "B", czyli Biurokracja i Bielizna

Podczas zwykłej, spokojnej rozmowy doszliśmy do tragicznych w skutkach wniosków. Przed naszymi oczami ukazały się tysiące pieniędzy które przechodzą obok nas, nie wpadając do naszych portfeli. Przez całe życie. Ale najtragiczniejsze było to, że nie dostaniemy protokoły tam skąd chcieliśmy. To nic, że rozmowa z księdzem jest już umówiona. To nic. Wielka biurokratyczna maszyna odcisnęłaby piętno na naszym przyszłym protokole a najgorsze to, że  na naszym dalszym życiu tutaj.
Całe wydarzenie nabrało jeszcze bardziej tragikomiczny posmak. Oto jawi się przed nami kara skreślenia  nas już na wstępie, raczej już dawno jesteśmy skreśleni, z listy Pana Boga. Ciekawe prawda? Kasa równa się lista, brak kasy równa się....? No właśnie co? Wolny jak "ping pong"? Niestety poczułam się jak napiętnowana, jakbym żyła w czasach prześladowań chrześcijan! Oświecenie przyszło w ostatniej chwili. O dzięki!
Ale oczywiście nie ma dla nas spraw zbyt trudnych i szybko podejmujemy decyzję i wprowadzamy w życie. Protokół zostanie podpisany nie tutaj, lecz  600km dalej w tym tygodniu. Oby!

Zaproszenia projektujemy. Krzyczymy, bo chciałabym je organoleptycznie dotknąć, a Luby zaprogramować. Zżymam się wielce, ale ostatecznie kapituluję. Jutro wydrukuje próbki, ja powycinam i będę przy swoim.
Najbiedniejsza jest siostra Żabulca. Czeka ją praca taśmowa. Tak jak zaproszenia dla "zwykłych" gości są baardzo proste, tak zaproszenia dla rodziców i dziadka i babć są bardziej powydziwiane z wycinankami.
Jutro wieczorem prześlemy tekst z gośćmi etc.
Wszystko wymierzone co do mm.

D..J ! Zaklepany. Mamy nadzieję, że rozkręci jakoś imprezę. Jedno z ważniejszych kryteriów było to, że umie miksować, bo my tak lubimy.

Bielizna. Niby błaha sprawa. Jak zwykle po poszukiwaniach w sklepach, nie znalazłam takiej która by mnie w pełni usatysfakcjonowała. "może być" zostało zakupione. "Lepszy rydz niż nic". Nawet "najwspanialsze" centrum handlowe w mieście nie spełniło moich oczekiwań. Już na wstępnie, za zły znak, uznałam, przewijającą się starszą, otyłą kobietę z plecaczkiem na plecach.

Najważniejsze. Obrączki. Jesteśmy zadowoleni. Fachowa, miła obsługa, czyli Wujek Skośne Oko Dobra. Rada. Byliśmy w sklepie jubilerskiej baaardzo znanej na świecie marki na T. (jak film ze śniadaniem:) O! obrączki z graweracją gratis!

Na szczęście dziś niedziela, czyli dzień odpoczynku. Sklepy zamknięte, więc nikogo nie kusi na zakupy.





piątek, 15 lutego 2013

Operacje

Tymczasem zdaliśmy sobie sprawę, że już od poniedziałku nie wykonaliśmy ani jednego telefonu związanego ze ślubem czy z weselem. Mimo, że operacja "ślub" wydawałoby się, że stoi w miejscu, to wcale nie oznacza, że panuje nuda. O nie, jest co robić! A jutro rano... do warsztatu zoperować żabko-gruchotka.

A wieczorem - niektórzy śpią, niektórzy oglądają filmy.
Tak surrealistycznie bylo wczoraj tak na gorze na 203 metrze a cale miasto pod nami :)
Potem walentynkowy obiad

czwartek, 14 lutego 2013

wtorek, 12 lutego 2013

Do jeża

Do jeża

A czy Ty jeżu już to wiesz,
że tu pod wierzbą wrzeszczał wieszcz?

Problemy przyspieszają upływ czasu

Tak, problemy zdecydowanie przyspieszają upływ czasu. Kiedy nic się nie dzieje, to tydzień wlecze się w nieskończoność, ale kiedy każdego dnia trzeba szukać rozwiązań, planować, umawiać się i knuć, czas wydaje się pędzić.
Tak, dzisiaj samochód okazał się niezdolny do dalszego użytkowania, dlatego w weekend musimy oddać go do mechanika. Dodatkowo rower również odmówił posłuszeństwa, powietrze z tylnego koła uchodzi w oka mgnieniu.

Ale to dobrze.

W sobotę, sącząc sobie pyszną zupkę w niezwykle przytulnej restauracji w pewnym miasteczku, chyba zrozumieliśmy jaka jest zależność między tym całym planowaniem a stresem.

Kiedy ma się za dużo czasu i wszystko zaczyna się planować na dwa lata wcześniej, człowieka ogarnia stres, bo wszystko w tak wielkim przedziale czasowym wydaje się niemal niezmienne. Bo ile spraw można załatwić w takim wypadku w tygodniu, jedną? dwie? Albo wszystko naraz a potem długie czekanie?

Kiedy natomiast wszystko załatwia się szybko, a sytuacja ciągle się zmienia i trzeba do niej dostosowywać swoje plany, to nie mówimy o stresie, ale o adrenalinie.

mało czasu => szybkie działanie => adrenalina => :)
dużo czasu => powolne działanie => stres => :(



Nie spodziewalismy sie takich wydarzeń i problemów. W weekend załatwiliśmy wszystko tj. odwiedzilismy proboszcza, umówiliśmy sale weselną, spotkalismy sie z DJem i znajomymi. Nawet w sobote mielismy czas zeby pojsc do kina i umyc samochod...
tak samochod...
Szczesliwie dojechalismy do domu, ale w poniedzialek zaczely sie problemy. Juz od soboty auto popiskiwalo, w poniedzialek jeszcze mocniej. Tak, ze R. postranowil dzis rano pojechac z nim do warsztatu. Tam zaspiewali cene prawie 1700 zl! To wiecej niz nowe, tego typu auto! Nie wiedzielismy, ze tutaj jest az tak drogo! Kolejne telefony do mechanikow i okazalo sie ze za Odra zrobia to juz za ok. 600zl...
Cena sie obnizala co mnie bardzo cieszy. Na razie bede jezdzic kolejka do pracy. i wielce prawdopodobnie ze beda mnie stamtad czasem odbierac do biura.
To ze nie bedzie auta tutaj, zbytnio mnie nie martwi. Jednak naprawde chcielibysmy za dwa tygodnie pojechac do Rzeszowa. Chcemy zaprosic R. odebrac od R. siostry zaproszenia dla gosci i tych z RzeszowaCala podroz pociagiem wynosi okolo 20h ! To mnie rozpala we mnie tak wielka, goraca zlosc na nasze wladze, na ich ulomnosc w rozbudowywaniu infrastruktury, ze gotuje sie we mnie jako inzynierowi wszystko. Zreszta auto zniszczylo sie na 100% przez te cholerne drogi. Juz nie wiem, czy zedecydujemy sie jechac tam pociagiem. Naprawde rozwazam autostop. Ostatnio zajelo nam to zaledwie 10h i zaoszczedzilismy okolo 200zl! W droge powrotna wybierzemy juz pewnie ten beznadziejne koleje :(
Tak, wiec zamiast planowanego odpoczynku w sobote pewnie znow bedziemy w chol... drodze.
Tak problemy i ich rozwiazywanie to nasza specjalnosc!

czwartek, 7 lutego 2013

przyziemne trudności

Wczoraj wszystkie brakujące dokumenty rozpoczęły swoją pocztową wędrówkę. Jeśli dotrą na miejsce o czasie, będziemy mogli w ten weekend dokończyć to, co planowaliśmy zrobić w ubiegły weekend.

Oprócz spraw urzędowych, umówiliśmy się również z proboszczem parafii, w której weźmiemy ślub, na załatwienie wszystkiego w sobotę.

A w niedzielę podpisujemy umowę weselną. No i poprzepytujemy conajmniej jednego DJ'a.

Mieliśmy zarezerwować sobie jakiś nocleg, ale polski operator chce nam to utrudnić deaktywując telefon. A kancelaria parafialna ani proboszcz w naszym mieście dziś telefonów nie odbierają...

Zobaczymy co jutro. Bo jutro znowu w drogę!

Wieczorem szukamy DJ'a...

poniedziałek, 4 lutego 2013

Jednak nie...

Załatwienie wszystkich formalności w tak krótkim czasie nie jest takie proste, zwłaszcza jak mieszka się pięć setek kilometrów od miejsca załatwiania.
Sobotni deszczowy, zimny, choć cudowny poranek. Nieznośnie wczesna pora dnia, odpalamy auto i jedziemy na czczo (jeszcze przed śniadaniem; "tak tak, zaraz wrócimy - do rodziców") do USC. To nie takie proste. Odnajdujemy uliczkę - ok, pcham drzwi - zamknięte. "może to w ratuszu?" idziemy, dzwonimy, pchamy - zamknięte, R. dzwoni do urzędu " gdzie się znajduje?" ok. idziemy jeszcze raz. R. teraz próbuje. Wystarczyło popchnąć drugą stronę drzwi! :-)
Akt urodzenia nie został przyjęty, bo urzędnicy sami nie wiedzieli czemu tak wygląda! Ogólnie wszystkie dokumenty zostały już przygotowane wystarczy tylko donieść (czyli w tym przypadku, zadzwonić, wysłać siostrę R. do urzędu, siostra R. zapakuje w kopertę i koperta leci do miejsca załatwiania "braku przeciwwskazań zawarcia....", my przyjeżdżamy, donosimy ją, odbieramy papier i jedziemy dalej załatwiać). Dokumenty, które podpisywaliśmy były BARDZO POWAŻNE, że ojej! Ja wybrałam nazwisko (tak, tak z "-"), nazwiska naszym przyszłych maluchów :) ten "który koło mnie siedzi" nie musiał wybierać nazwiska ;D
To tyle ze spraw papierkowych.

Potem już tylko była wizyta mojej rodzinki (wszyscy w komplecie). Uwielbiam, kiedy jest wielki chaos, każdy z każdym rozmawia, mały lata po pokojach, obiadek, ciasteczko, kawka, kawka, ciasteczko. Cud.
Wieczorkiem idziemy do kina, a chwilę przed w sklepie odnajduję bardzo tanie niebieski buciki do .. ślubu! :-)

Kolejny, tym razem bardzo leniwy dzień. R. klei papierowy wykrój do sukienki, a ja w tym czasie szukam inspiracji w internecie, jak mogą wyglądać zaproszenia dla rodziców i babci i dziadka a jak dla gości ;-)

Pakujemy się i jedziemy jeszcze kupić niebieskie buty. Okazuje się, że prawy but jest strasznie rozepchany. W innym sklepie na szczęście jest mój rozmiar, jeszcze całkowicie nie mierzony. Jedziemy tam, a przy okazji zjadamy po trzy gałki naprawdę pysznych lodów!




piątek, 1 lutego 2013

Sukienka

Najdroższy, spisał fantastycznie wszystkie kroki, które prawie doprowadziły nas do końca papierkowej drogi, a ja napiszę słów kilka o naszej codzienności. Przy planowaniu każdego logistycznego przedsięwzięcia trzeba się troszkę natrudzić. Jednak każde przedsięwzięcie jest do zrealizowania w krótkim czasie, przy odpowiednio opracowanej strategii i pomocy dobrych ludzi wokół. Jakimiś specjalistami jeszcze nie jesteśmy (bo chcemy być), ale nasze życie wymusiło od nas logistykę (stąd te tabelki, wyliczenia) oraz załatwianie pewnych spraw na odległość. Jeśli skrócimy czas "papierkowej roboty" do minimum to ograniczymy sobie niepotrzebny stres. Po co się stresować czymś, co ma być dla  nas tylko i wyłącznie niesamowitą radością? Próbujemy też ogarnąć codzienność: francuski, niemiecki, szkolenia, praca, plany na wyjazd na narty. Chcemy ten czas przeżyć fantastycznie.

Jak zwykle się rozpisałam, a chciałam napisać o sukni do TEGO dnia.
Jako, że jestem wybredna i nie lubię jeśli jestem przez kogokolwiek ograniczana, postanowiłam uszyć suknię na TEN DZIEŃ (prawie) sama. Prawdopodobnie będzie mi pomagać wiele najbliższych osób, dlatego chcę żeby ta suknia przypominała pracę wielu najbliższych nam sercu osób.
Zaczynam wkrótce.

Plany na weekend i życie

Kolejny telefon do USC i okazuje się, że metryka będzie uznana. Tymczasem dociera ona już drogą pocztową do celu.

Z jednej parafii dokumenty są już odebrane, z drugiej będą odebrane i wysłane prawdopodobnie też jeszcze dzisiaj! W końcu do ślubu pozostały już niecałe trzy miesiące (a taka jest właśnie ważność tych dokumentów).

Dzisiaj wieczorem jedziemy do jednego z naszych rodzinnych miast. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to w poniedziałek będzie można zadzwonić do naszego proboszcza i umówić się na spisanie protokołu przedmałżeńskiego. Wszystko dzieje się tak szybko!


W przyszłym tygodniu postaramy się poskładać wszystko w jedną całość i zamieścić na blogu krótki i konkretny przewodnik co i kiedy należy załatwić przed ślubem.

P.S
W weekend idziemy do kina;)