czwartek, 25 kwietnia 2013

niedziela, 21 kwietnia 2013

coraz bliżej...

Czas mija niby szybko niby wolno. Zeszły weekend wydaje nam się, jak gdyby był to dwa tygodnie temu. To takie dziwne.
Wczoraj wąchanie zbyt dużej liczby zapachów przypłaciliśmy bólem głowy. Jak zwykle, nie zdecydowałam się jeszcze na na żaden perfum. Faworytów zostało dwóch. Odrzuciłam wszystkie zapachy pudrowe i słodkie.
W nocy trwały jeszcze pakowania na dwa wyjazdy. Nasze wiklinowe kosze zaczęły się zapełniać !
Krawat dla R. już jest. Bardzo trudno było znaleźć odpowiedni odcień.... Dwa nieudane zakupy przez internet i w końcu jest. Mission complete.

Jutro po pracy, wieczorem porozglądam się za kwiatkami do opaski i potem jadę do V. działać nad suknią w zasadzie nad dwoma sukniami! Uff jeszcze trochę !  Uff Jeszcze trochę !

Wydrukowaliśmy tekst hymnu do Ducha Świętego w języku polskim, bo obawiamy się, że benedyktyński  organista S. zaśpiewa go po łacinie ;))) (patrz link poniżej: nazwa pliku: eee.. benedyktyni z Brazylii?:)))
www.christusrex.org/www2/cantgreg/cantus/hy_veni_creator.mp3

niedziela, 14 kwietnia 2013

Już prawie!

W końcu udało nam się. Mamy licencję! Najważniejszy dokument jest w garści. Robimy jeszcze trochę przedweselnych zakupów (soki, ciasteczka) i jedziemy dalej.
Sobotni wieczór spędziliśmy na obserwowaniu gwiazd. Chyba nie robiliśmy tego od ponad dwóch lat... Widzieliśmy stację kosmiczną no i przynajmniej jedną spadającą gwiazdkę :)
W niedzielę odwiedziliśmy "nasz" kościół i miejsce, gdzie będziemy mieć wesele. Ale znaleźliśmy też na szczęście trochę czasu na popodziwianie, budzącej się do życia po tak długiej zimie, przyrody.



















piątek, 12 kwietnia 2013

doczekać!

K: Dzień wolnego, zaczynam od herbaty rumiankowej i yerby. Wszystko zaczyna nabierać tempa. Działamy na dwóch frontach, bo jeszcze szukamy hotelików na podróż poślubną, oczywiście te tylko na pierwsze parę dni i na wyspę. Później nie wiemy dokładnie gdzie pojedziemy, więc nic nie planujemy;)
Oprócz planowania jest też praca. R. ostatnio jedział do 1:30 w pracy nad swoim projektem, ja miałam do oddania dokumenty z dwóch budów plus szycie sukienki;) Wczoraj padłam ok. 21:30.
Wszystko nas cieszy i nie możemy się doczekać ;)

czwartek, 11 kwietnia 2013

czas naprawdę zacząć! ;)

Dziś wzięłam wolne. Zaczęłyśmy ok. 9 rano. Doszyłam zaszewki, ale później zauważyłyśmy  kolejne niedoskonałości. Zrobiły mi się nieładne fałdy pod biustem, więc szybko trzeba było zebrać na nowo materiał od góry. Ciach, ciach i po kłopocie. Wewnętrzny materiał pasuje idealnie. Naprawdę wygląda na doskonale uszyty na wymiar.
Potem zrobiłyśmy sobie małą wycieczkę (pauzę obiadową) do sklepu z materiałami;) Zeszło koło 2 godzin z dojazdem w obie strony. Korki, ale nie jest źle.To była moja najdłuższa jazda po mieście autkiem z problemami, bo jechałyśmy dookoła z powodu korku, a nawigacja się zawieszała. Przy okazji słuchałyśmy sobie " jestem z miasta, to widać, słychać i czuć, jeszcze raz";)
Potem były a`la buritos ;) czyli nasze podrabiane placuszki z megaostrym hinduskim sosem. Mogłyśmy szyć dalej. V. kroiła ja grzecznie obszywałam dookoła- tak już najprawdziwszy materiały, jeden i drugi! Jako przodowniczka szycia V. zszywała zaszewki i obmyślała strategię działania. Górna część wygląda na baaardzo małą, ale taka po prostu jestem.
Szczerze mówiąc nie było nawet czasu na robienie zdjęć! Potem przyszło mierzenie górnej części, dosztukowanie dołu i wymiana pomysłów: "co można jeszcze zrobić....? " :) 80cm zamek na moją sukienkę już przyszedł, więc nie jest źle. Mogę tylko zdradzić, że będę mieć dwie sukienki ale wymiennie. Jedna część do kościółka (część grzeczna) i druga mniej grzeczna na imprezę w pałacu. Kolejne środy biorę sobie wolne i kończymy szycie ;) Najważniejsze, że koncepcja jest i masa pomysłów!

 odwrotu nie ma;)


P.S
Szczerze mówiąc, jestem dziwnie spokojna:)
W ogóle nie mogę sobie tego wyobrazić jak to będzie. Nie mieści mi się to wyobrażenie w żadnym zakamarku mojego małego rozumku. Sama myśl o tym, o tym momencie mnie tak niesamowicie uskrzydla. Z moich pleców wyrastają skrzydła, jak tylko pomyślę o dalszym życiu o, o tej Osobie, o wszystkich kochanych problemach i nie-problemach, które będziemy mogli już naprawdę razem rozwiązywać. Nie mogę doczekać się przyszłości! :)))
Czy pisałam już, że w ten weekend jedziemy do Lub..ini. a, może uda nam się spotkać nawet z ojcem, który będzie udzielać nam ślb.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Zaproszenia rozdane

Zaproszenia już rozdane, a nie było żadnego posta o nich. Szkoda, więc napiszę teraz.
Zaproszenia robiła siostra R. - K. Na początku lutego pojechaliśmy do Rzeszowa czym...autkiem brata

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

niedziela, 7 kwietnia 2013

wszystko zostaje w rodzinie...


Nie spodziewaliśmy się, że starszy brat zagra kawałek młodszego, bardziej znanego brata.
Prawie 4 godziny niezłej "łupanki". Z tego dwa fragmenty były moim zdaniem całkowicie hardcorowe. Brzmiały prawie tak jak sąsiad zza ściany w Zielonej;) w nieco lepszym wykonaniu. Po raz kolejny stwierdziłam, że naprawdę lubię koncerty :)



Oprócz rozrywki (oprócz odwiedzenia garażu z naprawdę wypaśnymi autami), wykonaliśmy pewne obowiązki.
Zostały zakupione materiały. Jeden na wewnętrzną część sukienki a drugi na część zewnętrzną. Niestety, nie znaleźliśmy już tego fajnego jedwabiu, który V. tuż przed Świętami odkryła, ale znalazł się inny zamiennik.
Wykroje na mój rozmiar V. zrobiła wcześniej, dziś zrobiliśmy próbną górną część sukienki (bluzkę) z normalnej tkaniny pościelowej. Jutro jeszcze poprawimy szerokość "bluzki" i "wodę pod szyją".
W środę V. ma wolne na uni, a ja wzięłam wolne w pracy, więc pojedziemy razem z rana jeszcze raz do sklepu z tkaninami i kupimy flizelinę i cienkie szpileczki. Odrysuje się wzór na prawidłowej tkaninie i wykroimy na dwóch materiałach i .... może uda się nawet coś uszyć !
Sukienka jest tak prosta, że okiem specjalistki, można ją zrobić w jeden dzień ! :)
Oczywiście jeśli ma się wprawę, bo przy moich trzęsących się rękach wychodzi to trochę dłużej. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że zrobienie nieobłej, ale dopasowanej bluzki jest takie proste! Do tego czasu moja styczność z maszyną doszycia, sięgała poziomu podwijania spodni i prostego jeżdżenia maszyną. Zszywanie przodu i tyłu bluzek, a tym bardziej zaszewki (by bluzka nie wyglądała jak worek, ale była dopasowana do ciała) były dla mną czarną magią;)


czwartek, 4 kwietnia 2013

oj pięknie!

Zawsze dzień po przyjeździe z Pl. jesteśmy strasznie zmęczeni. W pracy zazwyczaj mam kiepski humor. W tym tygodniu zamiast na zawsze-poszkodowany poniedziałek, wypadło na środę. Jeśli nie mam nic ciekawego do roboty to oczy same mi się zamykają. Z nudów piję kawę.
W czasie Świąt V. rozprawiła się prototypem38 mojej przyszłej sukienki. Dokładnie szyła górę. Spotkanie przełożyliśmy na jutro, więc mam jeszcze chwilkę czasu by się ogarnąć przed kolejnymi intensywnymi dniami.
W piątek kroimy prototyp do mojego rozmiaru;)
w sobotę o 11:00 kupujemy materiały (jupii, V. wypatrzyła prawdziwy jedwab w doskonałej cenie!) potem pewnie zdążymy jeszcze dokładnie wykroić, bo wieczorem idziemy na koncert prawdziwego berln. slowly techno :)
W niedzielę c.d szycia.
Właśnie myślę, kiedy wziąć wolne. Kęs jest na urlopie do kolejnego czwartku, śnieg leży na stanowiskach, więc przerzucam ociężale Massy :P i pobijam kolejne, własne rekordy w coptera ;P

Po głowie plączą mi się nowe pomysły, nowe przestrzenie, nowe perspektywy;)

ah, w kolejnym tygodniu znów "objazdówka". Ostatnia!

R. dowiedział się, że kwiatki, które pani w sklepie w Pl. wyceniła 10zł/szt. (!!) tutaj kosztują 0,8gr. TYLKO przez kolejne 2 tygodnie MUSI ŚWIECIĆ SŁOŃCE !!!!!!!!!
Jeszcze oczywiście nie wymyśliliśmy jak je przetransportować żeby z soboty na wtorek nie zwiędły :)

i...... ;) bardzo się znów cieszymy ! Dostaliśmy dwa cudowne zaproszenia na śluby. Jeden będzie pod koniec maja (w czwartek w nocy otworzyliśmy kopertę bez nadawcy!), niecały tydzień po naszym przylocie, a drugi pod koniec czerwca ! 
Na obydwa chcemy przylecieć chociażby na skrzydłach, stopem, na pieszo!
Zwłaszcza do K+A ! ;))) ojojoj, tylko żebyśmy się standardowo nie rozchorowali po przyjeździe !!!!

Ale pięknie !!!!!!!!! :))))))))) Gratulacje Kochani !!!!!!!!!! :))))))))))))))))  Nie możemy się doczekać !!!!



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Święta, Święta i po PKP

Nadszedł ten dzień, kiedy znowu trzeba wyjeżdżać. Jest w związku z tym trudno. Trudno, bo znowu wizja długiej drogi. Trudno, bo znowu pożegnania. Trudno, bo koniec odpoczynku. Ale przede wszystkim... trudno, bo trzeba kupić bilet na pociąg.
Zapobiegawczo udałem się na dworzec już na pięć godzin przed odjazdem pociągu. Skierowałem się do kasy, odstałem swoje w kolejce i powiedziałem pani w okienku, że chciałbym bilet do Z. przez P. i W.. Pani natomiast stwierdziła, że teraz jest system rezerwacji i ona musi mieć konkretne numery pociągów, bo inaczej nie wie jak wypisać bilet. Muszę udać się do punktu informacji po przeciwległej stronie hali dworca i dowiedzieć się numerów pociągów.
Punktem informacyjnym okazał się młody chłopak w znanej mi już dobrze jaskrawopomarańczowej kurtce z przypinką "W czym mogę pomóc?".
R. - Muszę się dowiedzieć numerów kilku pociągów, bo niestety pani w kasie nie wie jak wypisać bilet. Da się to zrobić?
X. - No ja tu mam tylko zwykły internet.
R. - To proszę wejść na stronę PKP, wpisać połączenie na dziś od 21:30 i spisać mi numery pociągów.
X. - A, ok, nie ma sprawy.
...
X. - To są chyba numery pociągów, prawda?
R. - Tak, to te numery.
...
R. - Dzięki.

Z powrotem skierowałem się w kierunku kasy i stanąłem w kolejce. Pani z okienka zobaczyła mnie i kazała podejść bez kolejki po czym oznajmiła:
P1. - Pan do Z. chce kupić bilet, prawda?
R. - Tak.
P1. - Nie mogę Panu sprzedać, musi Pan iść do kasy po drugiej stronie.
R. - Ale ja już mam numery pociągów.
P1. - Ale to nic, ja i tak nie mogę.
R. - Yyy.....

Po drugiej stronie hali dworca ponownie stanąłem w kolejce. Podchodząc do okienka upewniłem się czy mogę kupić tu bilet na pociągi TLK, jeśli mam ich numery. Ponoć nie było z tym problemu.
Po dwóch minutach klepania w swój dotykowy ekran i pytaniu "płatne kartą czy gotówką? bo potem to nie będę mogła zmienić!" nadeszła wreszcie pora na długo oczekiwany paradoks.
P2: - Czy ten pociąg z W. do Z. jedzie przez P.?
R. - Yyy... ale ja nie mam pojęcia.
P2: - Dobra, to zaraz sprawdzę.
[po dwóch minutach przy komputerze na zapleczu]
P2: - A o której on wyjeżdża z W.?
R.: - 5:08.
P2: - Ok, zaraz sprawdzę.
Po kolejnej minucie mogłem już zapłacić za bilet. I pani tylko raz przestraszona spytała "ale to miało być na dzisiaj, prawda? bo ja zapomniałam spytać".

Nie potrafię zrozumieć dlaczego mając numer pociągu system nie pokazał pani którędy jedzie ten pociąg, tylko musiała jeszcze wklepywać nazwy stacji pośrednich. Nie potrafię zrozumieć dlaczego tylko ta pani mogła mi ten bilet sprzedać, a nie ta w pierwszym okienku. Nie potrafię też zrozumieć dlaczego magiczny piktogram "i" również na tym, moim rodzimym dworcu, prowadził zdezorientowanych ludzi pustym korytarzem do pustej poczekalni. Widać PKP uwielbia uprzyjemniać swoim pasażerom podróż zagadkami logiczno-strategiczno-logistycznymi. A może przy okazji kilku potencjalnych pasażerów odpadnie w przedbiegach, dzięki czemu będzie więcej miejsca w pociągu?

Cóż, przede mną 11 godzin jazdy. W tym dwie przesiadki. Jedna 5 minut, druga 3 minuty. Cóż, widzę to wszystko bardzo optymistycznie.
Bez takiego nastawienia można tylko dostać nerwicy albo zwariować.
Dla K. jestem gotów na wszystko!