Znów sypnęło pięknie śniegiem. Od piątku leżę w łóżeczku i grzecznie się leczę. Fredź.ka przy mnie siedzi i piszczy. Nie wiadomo w zasadzie co mi dolega, bo ani to grypa (odłożyłam nawet antybiotyk bo mi chciał pogorszyć samopoczucie jeszcze bardziej ), ani przeziębienie. Nie mogę jeść znów R. smakołyków :(
Ale nic. Tak, to pierwszy weekend, który spędzamy w B., w mieszkanku od 6 tygodni (czyli od początku planowania wesela).
Odwaliliśmy kawał dobrej roboty.
Zrobiliśmy plan przebiegu wesela w tym zabaw (komicznie to brzmi, prawda? ;-) wybraliśmy ulubioną muzykę, wybraliśmy menu i przymierzamy się do wybrania celu naszej podróży poślubnej! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz