Kolejnego dnia nie ruszaliśmy się nigdzie daleko. Nogi same nas niosły, wiec ostatecznie powędrowaliśmy do wioski pierwszych mieszkańców. Po drodze śnieg był tak lepki, że grzechem było nie ulepić bałwanka :)
Po wizycie w sklepie Bulldog, przymierzaniu czapki w kształcie kupy, głodni poszliśmy szukać przystępnej knajpki, gdzie moglibyśmy ukoronować kulinarnie nasz pobyt w Japonii.
Nawet K. zapomniała, że nie umie jeść pałeczkami. Takie było pyszne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz