poniedziałek, 6 maja 2013

największe centrum elektroniczne w Bangkoku, msza św. i inne buddyjskie świątynie

Okazalo sie, ze spoznienie sie na wlasny slub niczego nas nie nauczylo. Dzis planowalismy wstac ok.8, zjesc sniadanie (podawane w naszym hotelu - tak - hotelu!, do 10-tej), wyjsc na miasto co nieco zobaczyc i wczesnym wieczorem wrocic do domu.
To byly plany.
Obudzilismy sie o 10:10, pobieglismy na sniadanie, na ktore ledwo sie zalapalismy. Po jedzeniu wrocilismy zmeczeni do pokoju i w rezultacie wyszlismy po 12:30. Pojechalismy zwiedzic palac, ktory akurat dzis byl zamkniety, a nastepnie drugi palac, w ktorym akurat dzisiaj nie mozna bylo niemal nic wewnatrz zwiedzic. Popoludnie spedzilismy na szukaniu w najwiekszym tajlandzkim elektroniczno-komputerowym centrum handlowym jednej rzeczy... jak sie okazalo jedynej, ktorej akurat tam nie maja.


Z jednego z muzeow wyszlismy jako ostatni tuz po jego zamknieciu. Teraz jest juz po 21-ej, a my siedzimy w knajpie kolo dworca PKS na drugim koncu tego ogromnego miasta.
Dzis postanowilismy nie kupowac jeszcze biletu na jutrzejszy autobus, bo nie mozemy sobie zaufac, ze na niego zdazymy.


 Mnisi mają specjalne miejsca w środkach transportu publicznego 


była niedziela, więc poszliśmy na mszę św. po ... tajsku






podobno największy leżący Budda



 kolacja















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz