A dzien spedzilismy na uciekaniu na skuterze przed tropikalnymi ulewami. Przejechalismy ok. 100 km, schowalismy sie przed okolo piecioma ulewami, a w czasie jednej z braku miejsca do schronienia, jechalismy dalej. Deszcz smagal nas po twarzach a wiatr osuszal nasze koszule.
Chcielismy poplywac kajakami w lasach namorzynowych, ale poziom wody na calej wyspie byl wczoraj tak niski, ze tylko przeszlismy sie drewniana kladka nad mangrowcami. Wracajac kupilismy i zjedlismy troche smierdzacego duriana. Pani przy drodze nam go swiezo rozkroila. Szczerze mowiac, nic specjalnego. W czasie jedzenia nie czuje sie juz odurzajacego, czosnkowo-skarpetkowego zapachu. W smaku jest slodki i maslany. Bez rewelacji. Mi (K) o niebo bardziej smakuje arbuz czy banan.
Z racji niskiego stanu wody, wczoraj na plazach bylo mnostwo wszelkiej wielkosci koralowcow i muszli, ale ze ich wywozic ponoc nie mozna, nic nie zbieralismy. Martwego motyla tez nie wzielismy ze soba :(
Dzis odpoczynek przed podroza.
Dzien rozpoczelismy od sniadania: muszle z maslem i czosnkiem w porcie. Ostatnio probowalismy tez kraba (mieso delikatne, raczej na smak niz do przejedzenia) i krewetki w sosie z tamaryndowca. Wszystkie w knajpce, gdzie na z kladki widac kucharzy. Przy glownej drodze widzielismy parke malpek na wolnosci. Myslaly ze R. wyjmuje jedzenie dla nich z worka:)
A teraz odpoczywamy na tarasie, nawet nie chce nam sie isc na plaze!
pan na łódeczce wśród lasów namorzynowych
po wypadku groźnie wyglądającym, jesteśmy cali i zdrowi
produkcja kauczuku
tajski kumpel
że niby ten durian taki smaczny?
Też bym tak chciał :)
OdpowiedzUsuń