niedziela, 7 kwietnia 2013

wszystko zostaje w rodzinie...


Nie spodziewaliśmy się, że starszy brat zagra kawałek młodszego, bardziej znanego brata.
Prawie 4 godziny niezłej "łupanki". Z tego dwa fragmenty były moim zdaniem całkowicie hardcorowe. Brzmiały prawie tak jak sąsiad zza ściany w Zielonej;) w nieco lepszym wykonaniu. Po raz kolejny stwierdziłam, że naprawdę lubię koncerty :)



Oprócz rozrywki (oprócz odwiedzenia garażu z naprawdę wypaśnymi autami), wykonaliśmy pewne obowiązki.
Zostały zakupione materiały. Jeden na wewnętrzną część sukienki a drugi na część zewnętrzną. Niestety, nie znaleźliśmy już tego fajnego jedwabiu, który V. tuż przed Świętami odkryła, ale znalazł się inny zamiennik.
Wykroje na mój rozmiar V. zrobiła wcześniej, dziś zrobiliśmy próbną górną część sukienki (bluzkę) z normalnej tkaniny pościelowej. Jutro jeszcze poprawimy szerokość "bluzki" i "wodę pod szyją".
W środę V. ma wolne na uni, a ja wzięłam wolne w pracy, więc pojedziemy razem z rana jeszcze raz do sklepu z tkaninami i kupimy flizelinę i cienkie szpileczki. Odrysuje się wzór na prawidłowej tkaninie i wykroimy na dwóch materiałach i .... może uda się nawet coś uszyć !
Sukienka jest tak prosta, że okiem specjalistki, można ją zrobić w jeden dzień ! :)
Oczywiście jeśli ma się wprawę, bo przy moich trzęsących się rękach wychodzi to trochę dłużej. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że zrobienie nieobłej, ale dopasowanej bluzki jest takie proste! Do tego czasu moja styczność z maszyną doszycia, sięgała poziomu podwijania spodni i prostego jeżdżenia maszyną. Zszywanie przodu i tyłu bluzek, a tym bardziej zaszewki (by bluzka nie wyglądała jak worek, ale była dopasowana do ciała) były dla mną czarną magią;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz