piątek, 27 grudnia 2013

Wytchnienie w ruchu

Pobudka po czterech godzinach snu. Szybki marsz do bankomatu i jest! - gotowka laduje w portfelu. Wyprowadzka z miniaturowego pokoiku, kawka i odgrzewane w mikrofalowce kanapki w przydroznym sklepiku. znowu ladujemy na dworcu.


Stamtad jedziemy do Kamakury obejrzec tamtejsze swiatynie i las bambusowy. Na posag Buddy nie mamy juz czasu, ale widzimy jeden ogromny z oke\ien pociagu. Na planowany wczesniej pieciogodzinny trekking tym bardziej czasu brak. Delektujemy sie chrupiacymi przekaskami wystawionymi "na sprobowanie" w sklepach. Zjadamy chyba tyle, ze moznaby zapelnic nimi ze dwa opakowania. Obiadek w zaufanej sieci wykwintnych restauracji - czyli odgrzewany w sklepowej mikrofalowce i zjedzony na schodkach prowadzacych na zaplecze.










Szybki powrot do Tokio i przejazd do Nikko. Poza plecakami mamy juz ze soba duza papierowa siate. Shinkansen jest dzisiaj pelny niemal do ostatniego miejsca - dobrze, ze mamy zrobione juz wszystkie rezerwacje (to znaczy jutrzejsze).
Wciaz nie mozemy sie nadziwic zautomatyzowanym drobnostkom i nowoczesnym rozwiazaniom polaczonych z tradycja i spokojem. Spiewem ptakow plynacych z glosnikow i nacierajaych zewszad krzykliwych reklam i blyskajacych lamp. I rownymi, grzecznymi kolejkami woczekiwaniu na pociag, taksowke, wszystko...

W Tokio bylismy tylko jeden caly dzien i dalo nam to niezle w kosc.


 Jesli jestesmy w ruchu nie dzialamy przynajmniej samodestrukcyjnie. Dzis wieczor spedzamy przy kominku w gorskim Nikko. Ale jutro ruszamy do Kyoto. Na niemal trzy dni. Strach pomyslec co moze sie tam wydarzyc.
A Fuji wcaz sie przed nami ukrywa.


Teraz grzejemy się przy kominku w hostelu, zjadamy budyń i zagryzamy ciasteczkami z prezentu gwiazdkowego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz